Cześć,
Zapraszam Was na kolejny już wywiad z cyklu Polka za granicą :) Postanowiłam nieco urozmaicić tematykę bloga, dlatego co jakiś czas będzie pojawiał się wywiad z kobietami żyjącymi poza granicami Polski głównie blogerkami. Czy im się to podoba ? Dowiecie się po przeczytaniu każdego nowego wpisu z nimi w roli głównej :) Dzisiaj jak wskazuje tytuł pytania będą skierowane do Lovelajf autorki bloga: www.lovelajf.pl
www.facebook.com/lovelajf
1. Jaki był powód, że nie zostałaś w Polsce?
Lovelajf: Gap
year, czyli rok przerwy od codzienności, który spędzę podróżując był moim
marzeniem od dawna. W Polsce pracuję jako manager w jednej z warszawskich
korporacji. Po kilku latach zaczęłam się zastanawiać, że tutaj (w Polsce) wszyscy żyjemy podobnie. Większość dnia
spędzamy przed ekranem komputera, smartfona, tabletu. W ciągłym biegu, zawsze
jesteśmy zabiegani. Ścigamy się z
innymi, czasem z samym sobą. Budzik dzwoni codziennie o tej samej porze, stoimy
w korku z tymi samymi ludźmi, w tych samych miejscach, raz czasem kilka razy
dziennie. W pracy odpisujemy na bardzo pilne emaile i uczestniczymy w super
ważnych spotkaniach. Wieczorem mamy czas dla przyjaciół, rodziny, uprawianie
sportu. Cały czas w pędzie, nie starcza nam dnia na wszystko co chcielibyśmy
zrobić. Jesteśmy tak zajęci codziennością, że zapominamy o naszych marzeniach i
że mamy tylko jedno życie i to takie krótkie!
Wyjechałam, ponieważ, chciałam spojrzeć na to wszystko z szerszej perspektywy.
Zobaczyć jak w innych zakątkach świata ludzie przeżywają swoje życie i znajdują
szczęście, a może nie znajdują?
2. Dlaczego
wybrałaś Filipiny?
Lovelajf: Filipiny to zupełny
przypadek, po prostu była promocja biletu lotniczego. A chyba nie muszę mówić,
że my kobiety kochamy promocje i ciężko nam się im oprzeć. Następną destynacją do której się wybieram jest Bali, później
Australia.
3. Jak
długo już tam mieszkasz i czy planujesz powrót do Polski czy raczej nie?
Lovelajf: Wyjechałam
z Polskim ponad miesiąc temu. Mam rok urlopu ale ciężko mi już teraz
powiedzieć, czy cały ten czas spędzę w podróży – zobaczymy, życie napisze
scenariusz.
4. Do
czego najbardziej nie mogłaś się przyzwyczaić zaraz po przyjeździe?
Lovelajf: Nigdy
wcześniej nie podróżowałam sama. Zawsze podróżowałam z przyjaciółki, znajomymi
czy nawet osobami, które poznałam przez interent ale nigdy sama. To dla mnie
nowość i duże wyzwanie. Do tej pory ciężko jest mi się przyzwyczaić, że muszę o
wszystko zadbać sama, wszystko zaplanować i ogarnąć. Po miesiącu, zaczynam
zauważać tego plusy ale faktem jest, że nie jest to łatwe.
5. Czy
są jakieś rzeczy, które szokowały Cię w Filipinach?
Lovelajf: Byłam już w Azji więc raczej nie przeżyłam żadnego szoku. Ciekawą kwestią jest jedzenie przez mieszkańców Filipin tzw. baluta. Balut to nic innego jak zarodek uformowanego już w jajku ptaka. Przypomina ugotowane kacze jajko, które zjada się wraz z kośćmi oraz dziobem. Czas inkubacji zależy od indywidualnych preferencji. Jeden z miejscowych zdradził mi, że mężczyźni z racji tego, że są twardzi powinni spożywać młodsze kacze zarodki a kobietom poleca się te starsze, max 20 dni. Balut jest tutejszym przysmakiem i dumą narodową. A co więcej przypisuje się mu również właściwości afrodyzjaku. Polecam dla odważnych!
6. Dlaczego
założyłaś bloga?
Lovelajf: Lovelajf.pl
powstał w kwietniu 2015 podczas wyjazdu do Kalifornii. Zaczęłam pisać dla
siebie, dla przyjaciół, znajomych żeby się nie martwili i wiedzieli co u mnie
słychać. Prawdą jest, że chciałam też sprawdzić siebie czy będę systematyczna,
czy ktoś będzie chciał czytać to co piszę i przede wszystkim czy spodoba mi się
blogowanie. Muszę przyznać, ze blogowanie stało się moją pasją, a od
czytelników dostaję wiadomości, że kochają to co robię, to jak piszę więc kontynuuję przygodę z lovelajf.
7. Czy znasz jakieś
ciekawe zwyczaje albo tradycje, których nie ma w Polsce, a są na Filipinach?
Lovelajf: Kilka dni temu
miejscowi zaprosili mnie na fiestę. Zgodziłam się, ale nie miała pojęcia na co
się piszę. Wiem co to jest „siesta” ale „fiesta”? Byłam gotowa o umówionej
godzinie, samochód podjechał i zabrał mnie i kilku Filipińczyków w góry gdzie
podjechaliśmy pod czyjś dom, wokół którego krążyło bardzo dużo osób. Wyglądało
to jakby mieszkaniec tego domu organizował festyn u siebie w ogródku. Na Filipinach fiesta oznacza wielką ucztę i świętowanie! Bogatsi
mieszkańcy otwierają swoje domy dla bliskich, znajomych, sąsiadów i zapraszają
na ogromne ilości jedzenia i picia. Wszystko to odbywa się w niesamowicie
gościnnej atmosferze. Wszyscy traktują siebie z dużym szacunkiem, życzliwością
i nie pozwolą aby ktoś wyszedł głodny. Zastanawiałam się przez chwilę do
jakiego polskiego święta mogłabym to porównać i nic nie wymyśliłam. To naprawdę
piękne święto, które pokazuje jak można być szczęśliwym dzieląc się z innymi
tym co się ma, nawet gdy się posiada tak niewiele.
Co myślicie o takich wywiadach? Dodawać je częściej na bloga? Piszcie w komentarzach :)
Wszystkie wywiady, które były przeprowadzone i które pojawią się w przyszłości znajdują się w zakładce Wywiady
Co myślicie o takich wywiadach? Dodawać je częściej na bloga? Piszcie w komentarzach :)
Wszystkie wywiady, które były przeprowadzone i które pojawią się w przyszłości znajdują się w zakładce Wywiady
świetna sprawa, mieć możliwość takiego podróżowania :) Bo marzenia trzeba spełniać ;)
OdpowiedzUsuńhttp://fashionelja.pl
zgadzam się! :)
OdpowiedzUsuńsuper pomysł z tymi wywiadami :D a tę blogerkę, której pojawiły się tu odpowiedzi to zdecydowanie podziwiam! Samodzielna, niezależna i spełniająca marzenia - brawo :D Mam nadzieję że i ja kiedyś odważę się oderwać od codzienności i wyjechać np. do Australii czy Nowej Zelandii :D
OdpowiedzUsuńDziwny ten ich przysmak :/ Ale fiesta to mi się podoba haha xD
3maj się :*
stylowana100latka.blogspot.com - KLIK
Super, widać, że odwagi nie brakuje, mnie przed takim krokiem blokuje brak stabilności finansowej, która umożliwiłaby w miarę beztroskie podróżowanie :)
OdpowiedzUsuńrewelacja! podziwiam za odwagę!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takich ludzi, powinni być dla nas autorytetem ! Po prostu jak któryś już raz narzekamy na swoje życie, że mamy wszystkiego dość, po prostu rzućmy to wszystko i pojedźmy gdzie chcemy! Nawet na Filipiny :) Ale tego uformowanego ptaka w jajku bym nie ruszyła :D
OdpowiedzUsuńfajny pomysł z tymi wywiadami od czasu do czasu :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł z tymi wywiadami, szczególnie że znajdziemy tu takie egzotyczne miejsca jak Filipiny. A historia Twojej rozmówczyni do pozazdroszczenia - sama marzę o takim gap year!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł z wywiadami. Bardzo ciekawy temat, inspirująca osoba, ciekawy gap year. Jak najbardziej, może być takich wywiadów więcej.
OdpowiedzUsuńGap year, jak to wspaniale brzmi. Mi wystarczyłby miesiąc, no nawet tydzień, byleby gdzieś sprzedać dzieci i odpocząć:) Na chwilę obecną perspektywy mam zerowe, więc tym bardziej miło mi się czytało:)
OdpowiedzUsuńGap year, jak to wspaniale brzmi. Mi wystarczyłby miesiąc, no nawet tydzień, byleby gdzieś sprzedać dzieci i odpocząć:) Na chwilę obecną perspektywy mam zerowe, więc tym bardziej miło mi się czytało:)
OdpowiedzUsuń